Dotarła do mnie dzisiaj ta ciekawa i dość zadziwiająca krótka historyjka z Alaski.
1-ego kwietnia 1974 roku, w ten piękny, pogodny, wiosenny dzień, mieszkańcy miasteczka Sitka obudzili się z widokiem na dymiący lokalny wulkan, który pozostawał uśpiony przez ponad 400 lat. Czarna smuga dymu wydobywała się ze zbocza wulkanu Edgecumbe sygnalizując, że być może dojdzie wkrótce do jego erupcji. Na tą niespodziewaną wiadomość władze stanowe dość szybko zdecydowały wysłaniu w jego kierunku samolotu i monitorowaniu sytuacji. Gdy pilot zbliżył się do krateru nie mógł uwierzyć własnym oczom, a po chwili wybuchł wariackim śmiechem. Oprócz palącej się na zboczu krateru wielkiej sterty starych opon pilot dostrzegł bowiem wielki, napisany czarnym sprejem na śniegu, napis „APRIL FOOL” czyli nasze rodzime „PRIMA APRILIS”…
Dociekliwość zmusiła mnie do „wyguglowania” całej akcji i okazało się, że rzeczywiście miała ona miejsce. Lokalny żartowniś nazywał się Oliver „Porky” Bickar, który na odpowiednią widoczność (tak aby mieszkańcy Sitka mogli zobaczyć dym) czekał aż 3 lata! Wieść niesie, że po tym jak wyjrzał za okno 1-ego kwietnia 1974 roku powiedział do swojej żony: „Kochanie, muszę to zrobić”, a ona odpowiedziała mu chłodno: „Tylko nie zrób z siebie kretyna”.